Jezzuuuu. Przepraszam że tak długo tu nie zaglądałam. Byłam nad morzem i nie miałam internetuu. Ughh...
Dzisiaj napisze wam tylko historii ile dam rade w jeden dzień. :* Muszę to nadrobić misiakii.
Muzyyyka.
-----------------------> Best Song Ever. <3
Siemsooooon. <3
piątek, 26 lipca 2013
czwartek, 18 lipca 2013
Bohateroooowie. *.*
Justin (18 lat)- sławny na całm świecie piosenkarz. Lubi imprezować i spędzać czas ze znajomymi. Na zawsze odmieni życie Meggy.
Maggy (18 lat)- zabawna. Lubi spędzać czas ze znajomymi. Nie ma chłopaka. Uwielbia śpiewać i grać na pianinie.
Morning Sun
Siemson. :* Sorejson że nie dodaje historii ale jestem w trakcie pisania wyjątkowej z JB. Dodam ją prawdopodobnie w piątek. Nie mogę sie powstrzymać przed odsłuchaniem Best Song Ever. ;c Premiera w piątek i to właśnie tego dnia ją włącze. :* 23.- 3 rocznica 1D. Cos się napewno pojawi o tym dniu może historia i zdjęcia. <33
Mazie jakiś MJUZIK
------------------------------> Oł Jeeee
niedziela, 14 lipca 2013
Hate Myself
Josh
No to macie smutny ze szczęśliwym zakończeniem xd
ps.: wiecie trochę to smutne, że mnóstwo osób wchodzi na tego bloga, a prawie nikt na moje opowiadania ;( Możecie pod tym postem skomentować jeśli kiedykolwiek wchodziliście na moje blogi? nawet głupie 69 xdd
_______________________________________________________________________________
Biegłaś, biegłaś i biegłaś przed siebie.. Obraz był rozmazany, ponieważ w oczach miałaś łzy.. W twojej głowie kłębiły się myśli: "Jak pozbawić się życia, aby zbytnio nie cierpieć? Co zrobić, aby ból zagłuszyć? Komu pod władzę się oddać - narkotykom, wódce czy tabletkom?". Już nie chciałaś żyć.. Twój idealny świat w jednej chwili legł w gruzach.. A dlaczego? Dzisiaj stało się to czego obawiałaś się najbardziej na świecie.. To o co modliłaś się, aby się nigdy nie wydarzyło.. Niestety straciłaś Josha. Jak to się stało? Po prostu. Jak zwykle umówiłaś się z nim na popołudniowy spacerek. Tradycyjnie zrobiłaś się na bóstwo, aby ukochany miał się czym pochwalić. O umówionej porze, byłaś na moście - niestety Jego nie było. Mijały kolejne minuty, a Lou się nie zjawiał. Po kwadransie zaczęłaś iść w stronę jego domu. Kiedy przechodziłaś obok kina, zobaczyłaś całującą się parę. Uśmiechnęłaś się sama do siebie. Po paru sekundach ten wyraz jednak zniknął z twojej twarzy. Całujący się chłopak to Josh. I nagle jakby ktoś dmuchnął w domek z kart.. Tak wyglądało twoje serce.. Poharatane na setki, miliony kawałków. Stanęłaś obok niego i krzyknęłaś:
- Jak mogłeś?!
On oderwał się od dziewczyny i próbował ci wyjaśniać:
- Hope ty nie rozumiesz.. To nie tak jak myślisz! Ja nic do niej nie czuję..
Nie słuchałaś go. Nie byłaś w stanie. Wszystko straciło nagle jakąkolwiek wartość. Mijałaś ludzi.. Ich postacie były rozmazane przez twoje łzy. W tym momencie życzyłaś sobie tylko jednej rzeczy - śmierci. I nic więcej. W końcu dotarłaś na jakieś odludzie. Było niewielkie jeziorko, mostek.. Stanęłaś na drewnianym podeście i patrzyłaś na gładką taflę wody.
- Śmierci.. -wyszeptałaś przez łzy - śmierci.. ŚMIERCI PRAGNĘ NIE ROZUMIESZ?!
Te ostanie słowa wykrzyczałaś, a echo poniosło je daleko .. Zrozpaczona padłaś na ziemię. Sięgnęłaś do torebki i wyjęłaś żyletkę. Zawsze ją nosiłaś - takk na wszelki wypadek. Dzisiaj jest jej moment. Poczułaś ją w dłoniach. Jej zimną i gładką powierzchnię. Podniosłaś ją i przyjrzałaś się jej. Po chwili wrzeszcząc z całych sił rzeźbiłaś na ręce napis "Josh". Krew spływała po twojej bladej skórze. Na wargach miałaś ślady po zębach, które wbiłaś kiedy kończyłaś literę "h".
- Znowu razem? - powiedziałaś uśmiechając się do srebrnej przyjaciółki.
Pod imieniem ukochanego wyryłaś jeszcze napis "Forever!". Nie obyło się bez krzyku. Zaspokojona położyłaś się na trawie. Podziwiałaś swoje dzieło. Leżałaś i patrzyłaś na ciemniejące niebo. Nawet nie pamiętasz kiedy usnęłaś. Obudziłaś się w szpitalu. Przy tobie siedział Josh.
- Nie! Odejdź ode mnie! Nie chcę cię znać! -krzyczałaś.
- Pozwól mi wyjaśnić.. - błagał chłopak.
- Nie!
Chłopak zatkał ci usta ręką i zaczął mówić:
- Nic mnie nie łączy z tą dziewczyną. Naprawdę! Kiedy szedłem na spotkanie z tobą zaczepiła mnie i powiedziała, że jest moją fanką. Poprosiła o zdjęcie, a później chciała abym ją pocałował. Tłumaczyłem, że mam dziewczynę, ale ona nie słuchała. Męczyła mnie, więc zgodziłem się na drobnego całusa. Niestety ona zaczęła ostro i wyglądało to dość dziwnie.. No i pojawiłaś się ty.. Zrozum! Żyję tylko dla ciebie! Jesteś moim tlenem i nie mógł bym cię skrzywdzić.. Wierzysz mi?
Siedziałaś i patrzyłaś na niego. Jeszcze nigdy cię nie okłamał. Co teraz powinnaś zrobić?
- Na.. na serio takk było? - zapytałaś nieśmiało.
- TAKK! Przecież wiesz, że cię kocham i nigdy nie pozwoliłbym abyś cierpiała.. ALE tym razem mi się nie udało..
Spojrzał na twoją rękę i z oczu popłynęły mu łzy.
- Kochanie, wybaczam ci i przepraszam.. Przepraszam, że takk głupio postąpiłam..
On podszedł do ciebie i cię przytulił.
Od tamtego wydarzenia mijają 4 lata. Jesteś szczęśliwa. Jednak przykrą historię przypomina ci blizna na ręce zawierająca słowa: "Josh. Forever!".
ps.: wiecie trochę to smutne, że mnóstwo osób wchodzi na tego bloga, a prawie nikt na moje opowiadania ;( Możecie pod tym postem skomentować jeśli kiedykolwiek wchodziliście na moje blogi? nawet głupie 69 xdd
_______________________________________________________________________________
Biegłaś, biegłaś i biegłaś przed siebie.. Obraz był rozmazany, ponieważ w oczach miałaś łzy.. W twojej głowie kłębiły się myśli: "Jak pozbawić się życia, aby zbytnio nie cierpieć? Co zrobić, aby ból zagłuszyć? Komu pod władzę się oddać - narkotykom, wódce czy tabletkom?". Już nie chciałaś żyć.. Twój idealny świat w jednej chwili legł w gruzach.. A dlaczego? Dzisiaj stało się to czego obawiałaś się najbardziej na świecie.. To o co modliłaś się, aby się nigdy nie wydarzyło.. Niestety straciłaś Josha. Jak to się stało? Po prostu. Jak zwykle umówiłaś się z nim na popołudniowy spacerek. Tradycyjnie zrobiłaś się na bóstwo, aby ukochany miał się czym pochwalić. O umówionej porze, byłaś na moście - niestety Jego nie było. Mijały kolejne minuty, a Lou się nie zjawiał. Po kwadransie zaczęłaś iść w stronę jego domu. Kiedy przechodziłaś obok kina, zobaczyłaś całującą się parę. Uśmiechnęłaś się sama do siebie. Po paru sekundach ten wyraz jednak zniknął z twojej twarzy. Całujący się chłopak to Josh. I nagle jakby ktoś dmuchnął w domek z kart.. Tak wyglądało twoje serce.. Poharatane na setki, miliony kawałków. Stanęłaś obok niego i krzyknęłaś:
- Jak mogłeś?!
On oderwał się od dziewczyny i próbował ci wyjaśniać:
- Hope ty nie rozumiesz.. To nie tak jak myślisz! Ja nic do niej nie czuję..
Nie słuchałaś go. Nie byłaś w stanie. Wszystko straciło nagle jakąkolwiek wartość. Mijałaś ludzi.. Ich postacie były rozmazane przez twoje łzy. W tym momencie życzyłaś sobie tylko jednej rzeczy - śmierci. I nic więcej. W końcu dotarłaś na jakieś odludzie. Było niewielkie jeziorko, mostek.. Stanęłaś na drewnianym podeście i patrzyłaś na gładką taflę wody.
- Śmierci.. -wyszeptałaś przez łzy - śmierci.. ŚMIERCI PRAGNĘ NIE ROZUMIESZ?!
Te ostanie słowa wykrzyczałaś, a echo poniosło je daleko .. Zrozpaczona padłaś na ziemię. Sięgnęłaś do torebki i wyjęłaś żyletkę. Zawsze ją nosiłaś - takk na wszelki wypadek. Dzisiaj jest jej moment. Poczułaś ją w dłoniach. Jej zimną i gładką powierzchnię. Podniosłaś ją i przyjrzałaś się jej. Po chwili wrzeszcząc z całych sił rzeźbiłaś na ręce napis "Josh". Krew spływała po twojej bladej skórze. Na wargach miałaś ślady po zębach, które wbiłaś kiedy kończyłaś literę "h".
- Znowu razem? - powiedziałaś uśmiechając się do srebrnej przyjaciółki.
Pod imieniem ukochanego wyryłaś jeszcze napis "Forever!". Nie obyło się bez krzyku. Zaspokojona położyłaś się na trawie. Podziwiałaś swoje dzieło. Leżałaś i patrzyłaś na ciemniejące niebo. Nawet nie pamiętasz kiedy usnęłaś. Obudziłaś się w szpitalu. Przy tobie siedział Josh.
- Nie! Odejdź ode mnie! Nie chcę cię znać! -krzyczałaś.
- Pozwól mi wyjaśnić.. - błagał chłopak.
- Nie!
Chłopak zatkał ci usta ręką i zaczął mówić:
- Nic mnie nie łączy z tą dziewczyną. Naprawdę! Kiedy szedłem na spotkanie z tobą zaczepiła mnie i powiedziała, że jest moją fanką. Poprosiła o zdjęcie, a później chciała abym ją pocałował. Tłumaczyłem, że mam dziewczynę, ale ona nie słuchała. Męczyła mnie, więc zgodziłem się na drobnego całusa. Niestety ona zaczęła ostro i wyglądało to dość dziwnie.. No i pojawiłaś się ty.. Zrozum! Żyję tylko dla ciebie! Jesteś moim tlenem i nie mógł bym cię skrzywdzić.. Wierzysz mi?
Siedziałaś i patrzyłaś na niego. Jeszcze nigdy cię nie okłamał. Co teraz powinnaś zrobić?
- Na.. na serio takk było? - zapytałaś nieśmiało.
- TAKK! Przecież wiesz, że cię kocham i nigdy nie pozwoliłbym abyś cierpiała.. ALE tym razem mi się nie udało..
Spojrzał na twoją rękę i z oczu popłynęły mu łzy.
- Kochanie, wybaczam ci i przepraszam.. Przepraszam, że takk głupio postąpiłam..
On podszedł do ciebie i cię przytulił.
Od tamtego wydarzenia mijają 4 lata. Jesteś szczęśliwa. Jednak przykrą historię przypomina ci blizna na ręce zawierająca słowa: "Josh. Forever!".
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Siemson lamuuuski. Nie wiem czy sie spodoba czy nie ostatnio mam same smutne, bo mam doła, ale to powoli sie zmienia więc.... dmay radę. <33
sobota, 13 lipca 2013
Get Out.
Macie tu coś z One Direction. chociaż jeden może być. :**
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Póść sobie to :
Ty i On, On i Ty nierozłączni przyjaciele, którzy zawsze się wspierali. Ciepły letni wieczór, park, słońce chylące się by zasnąć, a księżyc przygotowujący się do pobudki. Lekki wiatr otulające wasze szyje oraz rozwiewające Twoje niesforne włosy. Siedzicie na ławce, zawsze tej samej, to wasz obrzęd, codziennie siadacie tutaj, spotykacie się równo o 20:00 by opowiedzieć sobie co przeżyliście tego dnia. Spoglądasz w dal widzisz zakochane pary trzymające się za ręce, widzisz promienie słońca na ich twarzach, choć słońce chowa się za horyzontem, to uśmiech tak działa, sprawia, że wszelkie troski odchodzą w cień i niszczą smutek. Ptaki ćwierkają ostatnie ballady dnia dzisiejszego, świerszcz na źdźbłu trawy przygrywa wesołe melodie. Kończy się dzień, nadchodzi tęsknota za światłem, noc przynosi ciemność i niepokój. Jesteś z nim, więc mniej się boisz wiesz, że Twój przyjaciel nigdy nie da Cię skrzywdzić i zawsze przy Tobie będzie. Jesteś z nim szczęśliwa on daje Ci uśmiech, zawsze potrafi rozweselić oraz pomóc. Prawdziwy przyjaciel, którego nie wymieniłabyś na nic innego. Poznaliście się dawno, ale był to pas wielkiej autostrady, gdzie zgasnął Ci silnik. Uśmiechnięty chłopak ruszył Ci na pomoc, choć o to nie prosiłaś. Wiesz, że ta przyjaźń będzie wieczna, ponieważ tego nie da się wymazać. Chwile spędzone razem, chwile smutku jak i euforii towarzyszące wam każdego dnia. Kochasz go, jako przyjaciela, byłabyś w stanie oddać za niego życie i jesteś pewna, że on za Ciebie także. Nie chcesz nic niszczyć, bo tak jest dobrze, jesteś szczęśliwa jak nigdy, on wymazuje Twoje smutki.
- Louis, ja go kocham – Powiedziałaś robiąc głęboki wdech, spojrzałaś na niego ukradkiem, by sprawdzić jego wyraz twarzy.
- To o niego walcz – Stwierdził spoglądając wprost Twoje oczy przeszywając Cię nimi na wylot. Następnie uśmiechnął się słodko i przygarnął jedną ręką przytulając Cię. – Powiedz mu co czujesz, znacie się nie od dziś, a nic nie stracisz.
- Ale, jak on mnie nie zechce to ja chyba spale się ze wstydu – Szepnęłaś cicho podnosząc wzrok na twarz towarzysza.
- O miłość trzeba walczyć – Szepnął Ci do ucha otulając go, ciepłą barwą głosu.
- Nie wiem, czy jest warta takich poświęceń – Kolejna obawa wydarła się z Twoich ust. Może nie powinnaś tego mówić, przy nikim innym byś się tak nie otworzyła, ale to był Louis on szanował każdy Twój gest oraz przemyślenia.
- Miłość [ T.I ] jest warta nawet śmierci. Jeżeli kogoś naprawdę kochasz, nie będziesz patrzeć na to czy samochód płonie, po prostu wskoczysz ratować tą osobę. Wtedy właśnie zdajemy sobie sprawę, że życie nie miało by sensu bez niej, więc trzeba podjąć to ryzyko. – Odpowiedział spokojnie, bez potrzebnych pauz, wyrecytował zdanie, tak jakby znał go na pamięć.
- Louis, wiesz, że Cię kocham ? – Zapytałaś z nadzieją w oczach.
- Oczywiście, moja mała siostrzyczko – Stwierdził słodko, uśmiechając się do Ciebie pocałował w czoło jak małe dziecko. – Powiedz mu – Otulił Twoje ucho kolejnym oddechem wydobywającym się z płuc.
- Dziękuję Loui – Powiedziałaś i żegnając się pocałowałaś go w policzek. Następnego dnia powiedziałaś Matiemu, że go kochasz. Prosto, bez żadnych niepotrzebnych ceregieli. Tak jak nauczył Cię Louis. Wszystko poszło dobrze, tak jak zapewnił Cię Twój kompan. Byłaś szczęśliwa, a Twoim szczęściem cieszył się Louis. To on nauczył Cię kochać, ponieważ nigdy nie umiałaś tego robić. Wydawało Ci się to banalne, ale takie nie było, życie nauczyło Cię wiele, ale nie miłości. Wszystko było jak z bajki, lecz każdy wie, że bajki nie są rzeczywistością. Dostałaś telefon, po 3 miesiącach chodzenia zerwał z Tobą, bez najmniejszego wyjaśnienia. Kochałaś go bardzo mocno, a teraz czułaś się jak zużyta zabawka, która się znudziła właścicielowi. Po tym wszystkim zamknęłaś się w sobie. Dzwonił Louis, ale nie odbierałaś. W końcu usłyszałaś dzwonek do drzwi. Wywlekłaś się ospale z łóżka i jak cień zeszłaś na dół szurając butami o ciemne panele.
- [ T.I ] – Powiedział tylko i od razu Cię przytulił. Oczywiście był to Louis, on zawsze wyczuwał Twój smutek. Nawet jeżeli byłby to środek nocy, to przyjechał by i pocieszył. Spokojnie odgarnął włosy, które opadały na Twoją bladą twarz. Zobaczył zaczerwienione oczy i rozmazany tusz, który mógł oznaczać tylko i wyłącznie łzy. – Nie był Ciebie wart – Dodał cicho, kolejny raz mocno Cię przytulając. Przeszłaś bez słowa do swojego pokoju, ciągnąc za sobą Louisa.
- Mówiłeś, że miłość jest dobra ! – Wykrzyczałaś mu w twarz, gdy zamykał drzwi. – Kłamałeś, to boli Lou, nie mogę oddychać, duszę się tym wszystkim – Rozpłakałaś się jak małe dziecko, spojrzałaś mu prosto w oczy. Zobaczyłaś w nich poczucie winy oraz smutek i ból.
- [ T.I ], tak mi przykro – Powiedział i usiadł obok Ciebie na ziemi. Pozwolił płakać Ci w swoich ramionach, nie przejmował się, czarnymi plamami tuszu, oraz pozostałościami rozmazanej pomadki. Cierpliwie przytulał Cię do siebie i głaskał po głowie. – Musisz się nauczyć, że miłość to nie tylko euforia i radość, to także smutek i cierpienie, bo czym by było nasze życie bez tego ? – Zadał pytanie. Miałaś nadzieję, że retoryczne, ponieważ nie miałaś ochoty mu odpowiadać. – Ludzie będą Cię krzywdzić jeszcze nie raz. Musisz szukać, znajdziesz w końcu kogoś takiego, komu będziesz mogła zaufać i oddać serce i ciało. Kiedyś będziesz szczęśliwa. Nie ten to inny. – Zaśmiał się cicho, nie chcąc sprawić Ci jeszcze większego bólu. Kąciki Twoich ust podniosły się w lekkim uśmiechu. Nie odpowiadałaś nic, po prostu wtuliłaś się w niego jeszcze mocniej i zasnęłaś. Kilka tygodni trwało pogodzenie się z rozłąką. Louis cały czas przy Tobie był, nie ważne czy dzień czy noc. Poświęcał się dla Ciebie każdego dnia i pocieszał. Byłaś mu wdzięczna za to. Pewnego dnia, wyruszyliście na imprezę. Po niej Louis wziął od Ciebie klucze, ponieważ byłaś kompletnie pijana, spokojnie posadził Cię na miejscu pasażera. Z ciężkiego snu obudził Cię ogromny, przeraźliwy, przeszywający Twoje uszy huk, a następnie kolejny raz zapadłaś w sen. Przeniosłaś się gdzieś indziej. Tak razem z Louisem, zapadłaś w stan śpiączki klinicznej. Nigdy nie wierzyłaś w takie rzeczy, ale teraz wiedziałaś, że jest to prawda. Spojrzałaś niemrawo na Louisa. Usłyszeliście głos „ Tylko jeden z was, wróci do świata żywych”. Zdębiałaś, takie rzeczy nie działy się naprawdę, one dzieją się tylko w bajkach. Usiadłaś na ziemię, jeżeli można było to tak nazwać i rozpłakałaś się. Louis usiadł obok Ciebie i przytulił mocno do siebie, spojrzałaś na niego, uśmiechał się był spokojny.
- [ T.I ] posłuchaj, bo nie mamy dużo czasu – Zaczął – Wrócisz tam. Masz rodzinę i przyjaciół. – Stwierdził nadal się uśmiechając, wziął głęboki oddech spoglądając na Ciebie – [ T.I ] ja Cię…
- Louis, ja Cię kocham – przerwałaś mu i kolejny raz się rozpłakałaś – Tłumiłam to i tłumiłam. Myślałam, że kocham Cię jak brata, ale to jest silniejsze. Nie rozumiem tego. Louis boję się tego, nie wiem co mam zrobić – Łkałaś przez łzy, spojrzałaś na niego – Przepraszam – Dodałaś cicho
- [ T.I ] Nie masz za co, też Cię kocham – Powiedział cicho, wymówił te dwa ostanie wyrazy powoli i dokładnie, jakby chciał, żebyś dokładnie zrozumiała ich sens.
- Lou, nie mogę Cię stracić nie teraz. –Mówiłaś ocierając z swoich policzków słone łzy.
- Nigdy mnie nie stracisz
- Ale…
- Nie [ T.I ] Mój uśmiech zniknie, mój błysk w oku wygaśnie. Nie będziesz słyszeć mojego głosu, ani czuła mojego dotyku, ale będę. Zawsze byłem, więc nie zostawię Cię teraz. Ilekroć spojrzysz w niebo wiec, że będę uśmiechał się do Ciebie. Ilekroć nie będziesz wiedziała co masz zrobić, posłuchaj mnie, ja będę mówić, głośno i wyraźnie. Będę Twoim sercem, po prostu go słuchaj. Umysł może Cię oszukać, ale serce nigdy. Ilekroć poczujesz wiatr na swojej twarzy wiec, że składam na niej pocałunki. Gdy deszcze będzie padał wiec, że płaczę z braku Twojego dotyku oraz bliskości. A gdy te słońce wstanie i rozpromieni Twoją twarz, pamiętaj mówię, że Cię kocham.
- Louis, nie możesz, ja nie chcę bez Ciebie – Rozpłakałaś się i rzuciłaś w jego ramiona. On mocno Cię przytulił.
- Przecież mówię, że zawsze przy Tobie będę. Nie ważne gdzie. Nawet w nocy będę Cię chronił – Odpowiedział i starł Twoją łzę. Spojrzałaś na niego, na jego szklane oczy. Wiedziałaś, że naprawdę Cię kocha.
- Nie poradzę sobie bez Ciebie
- Poradzisz, przecież nigdzie nie odchodzę. Będę przy Tobie na zawsze, a kiedyś się spotkamy. Ja tutaj będę czekał na Ciebie, będę stał w tym miejscu i gdy będziesz przekraczać ten próg, przejdziemy przez to razem. Pomogę Ci byś się nie bała.
- Będę tęsknić za Twoim uśmiechem – Mówiłaś to, czego nigdy w życiu nie chciałaś powiedzieć.
- Masz go tutaj – Wskazał na Twoje serce – [ T.I ] Nasza rozłąka nie będzie trwała wiecznie. Spotkamy się jeszcze, zobaczysz mnie jeszcze nie raz. Obiecuję, że będę sprawiał Ci najpiękniejsze sny, tam zawsze będę przy Tobie, o ile zechcesz… i ile nie będziesz chciała zapomnieć. Wtedy odejdę.
-Louis nie mów tak. Za późno zrozumiałam, że jesteś całym moim życiem, jesteś moim tlenem, a przecież bez niego nie można żyć.
- Jak już mówiłem, nigdzie nie odchodzę. Będę przy tobie zawsze, słuchaj głosu serca. Ono poprowadzi Cię przez życie i sprawi, że zawsze będę przy Tobie. Kocham Cię [ T.I ] – Powiedział i wpił się w Twoje usta, raz, drugi, trzeci. Uśmiechnął się przez łzy
- Kocham Cię – Odpowiedziałaś i zniknął. Obudziłaś się, miałaś wrażenie, że to był sen. Resztkami sił wstałaś z łóżka i przeszłaś przez korytarz. Spojrzałaś do Sali obok, reanimowali Louisa, więc to nie był sen. Usłyszałaś „ Zgon nastąpił o 20:00” upadłaś na podłogę i się rozpłakałaś. Poczułaś promień słońca na twarzy, przedzierający się przez okno szpitala. Wydawało Ci się to niemożliwe, następnie lekki podmuch wiatru, niosący ledwo dosłyszalne słowa „ Nie płacz, przecież obiecałem”.
Read All About It
ZANIM ZACZNIESZ CZYTAĆ KONIECZNIE WŁACZ TO, JEŚLI SIĘ SKOŃCZY PUŚĆ JESZCZE RAZ!:
Klik <3
Nastał ciepły, słoneczny poranek. Gwałtownie przebudziłaś swoje zaspane oczy, kierując odrazu ku sufitu. Twoje serce biło szybciej niż zwykle. Śniło ci się coś okropnego, coś z czym nigdy byś się nie pogodziła. Wyciągnęłaś z pod kołdry zdrętwiałą rękę pocierając o miejsce obok. Leżał tam, leżał i słodko spał. Twoje serce przystopowało tępo.
Słońce raziło twoje błękitne oczy. Przysunęłaś się do ciepłego ciała drugiej osoby. Wjechałaś ręką w jego gęste, brązowe włosy. Zbliżyłaś twarz do jego, po czym musnęłaś jego soczyste usta.
- Dzień dobry - usłyszałaś poranny, zachrypnięty głos Bartka. Dostałaś gęsiej skórki, przyjemnej gęsiej skórki.
- Cześć kochanie - uśmiechnęłaś się słodko, po czym mocno wtuliłaś się w jego tors. Czułaś się bezpiecznie.
- Co dziś robimy? - rzucił na ciebie znajomy wzrok, uśmiechając się niegrzecznie.
- Kochanie - zaśmiałaś się - pamiętasz co mi obiecałeś? - spytałaś.
- Oczywiście - cicho odwzajemnił do twojego ucha szept. W twoim brzuchu roiło się od motyli.
Niechętnie wstałaś s łóżka, zostawiając go samego. Poszłaś się szykować na dzisiejszy wypad nad jezioro, gdyż szykowałaś się o wiele dłużej. Boso szłaś po drewnianych, skrzpiących panelach idąc w stronę łazienki.
Wyszykowałaś się w niecałe 25 minut. Ubrana w kupioną przez Bartka sukienkę, zeszłaś po schodach do kuchni. Czekał przy blacie kuchennym, wpatrując się w ciebie jak na najpiękniejszą miss świata. Dla niego byłaś nawet kimś więcej niż zwykłą miss, kochał Cię najbardziej na świecie. Sama nie wiedziałaś, co tak naprawdę w Tobie widzi, ale wiedziałaś jedno.. że jesteś jedną szczęściarą.
Podeszłaś go od tyłu, topiąc swój nos w jego gęstych loczkach. Odwrócił głowę w twoją stronę, całując namiętnie twoje usta.
- Jedziemy już? - Otworzył swoje mocno zielone oczy w których mogłabyś tonąć wieki.
- Czekałam aż w końcu to powiesz - Uśmiechnęłaś się i złapałaś go za rękę prowadząc w stronę drzwi wyjściowych. Zamknęłaś dokładnie drzwi, po czym wsadziłaś klucze do mało pojemnej torebki.
Szliście długim korytarzem. Dźwięk waszych kroków obijał się o ściany. Na nich były wymalowane graffiti o różnych animacjach i napisach, cegły wydawały się bardzo słabe w niektórych miejscach nawet ich nie było. Wychodząc z ponurego miejsca, skierowaliście się prosto do czarnego samochodu chłopaka. Kulturalnie otworzył ci drzwi, dając znak żebyś weszła. Czułaś się niemal jak księżniczka, która wreszcie spotkała swojego wymarzonego księcia z bajki na którego czekała wieki.
Jechaliście z Londynu, do najbliższego jeziora, który znajduje się w pobliżu. Wpatrywałaś się całą drogę przez szybę, na szybko przemieszczające się drzewa, nie zamieniając z nim ani słowa. Po godzinie dojechaliście na miejsce. Wyszłaś z samochodu cała zdrętwiała. Skierowałaś się od razu na niedaleko znajdujący się most. Wpatrywałaś się w ludzi, znajdujących się wokół ciebie. Rozmyślałaś.. o niczym. Nagle przerwał ci Bartek.
- Idziemy znaleźć sobie miejsce? - spytał.
- Tak - odpowiedziałaś lekko zdezorientowana. Nie wiedziałaś w sumie co się dzieje. Miałaś w tym momencie dziwne uczucia, nie wiedziałaś czemu.
Idąc z Bartkiem za rękę przemieszczaliście się pomiędzy ludźmi w stronę odludnego miejsca. Rozłożyliście koc, wygodnie na nim siadając. Objął cię ramieniem. Twoje problemy nagle zniknęły. Czułaś wtedy, że nic ci nie grozi, i tak było za każdym razem.
- Źle się czujesz myszko ? - spytał troskliwie.
- Nie - rzuciłaś w jego stronę - Nie, nic mi nie jest.
- Wydajesz się dziwnie rozkojarzona. Jeśli coś cię gryzie to mi powiedz, wiesz że mi możesz wszystko powiedzieć - Uścisk zrobił się mocniejszy, na czole poczułaś ciepłe usta Bartka. Tego ci brakowało. Byłaś zmęczona godzinną jazdą. Chciałaś się przespać też ze względu na to, żeby nie myśleć o tym co cię gryzie. Położyłaś się na jego nogach, i zasnęłaś.
Minęło parę godzin. Otworzyłaś oczy, widząc nad sobą burzę loków które zasłaniają rażące słońce.
- Jest coś do picia?
Bartek usłyszawszy twoje słowa zajrzał do pojemnego koszyka, kiwając przeciwnie głową.
- Mogę po coś pojechać, sklep znajduje się niedaleko nas. - Pokazał swoje białe zęby, wstając z miejsca. - Poczekasz tu? Zaraz wrócę. - Rzucił zalotny uśmiech, i oddalalił się od ciebie.
Siedziałaś na ciepłym, miękkim kocu wpatrując się w falujące fale na jeziorze. Wiatr był lekki i przyjemny. Twoje oczy były podkrążone i niewyspane. Nie chciało ci się jeść. Czekałaś na miśka już całe 30 minut, a przecież powiedział że zaraz wróci. Ze smutkiem na twarzy postanowiłaś poprosić kogoś o podwiezienie do najbliższego sklepu. Martwiłaś się o niego.
Chodząc po okolicy, znalazłaś w końcu osobę która zgodziła się o podwózkę.
- Jak daleko znajduje się ten sklep? - spytałaś zaniepokojona.
- Nie całe 10 minut. - odpowiedział pewnie, patrząc przerażonymi oczyma na twoją twarz.
Twoje bicie serca wzrosło jeszcze bardziej kiedy po drodze wyprzedziła was karetka, która jechała szybciej niż było to możliwe. Zatrzymała się za rogiem, gdzie dostrzegliście dwa wjechane w siebie auta.
- Proszę się zatrzymać! - Nagle krzykłaś.
- ale sklep znajduje się tam - zdziwiony zatrzymał się tak jak mu kazałaś. Wybiegłaś z auta jak poparzona, biegnąc w stronę zdarzenia.
- Proszę się odsunąć - jeden z lekarzy nie pozwolił ci wejść dalej.
- Ja tam musze wejść! - do twoich oczu napełniały się łzy, choć nie byłaś pewna czy aby na pewno z tego powodu którego się spodziewasz. Przecisnęłaś się przez grupę lekarzy, którzy utrudniali ci dostęp. Zobaczyłaś to, czego nie chciałaś. Na asfalcie leżał on. Krew wokół niego z czasem wzrastała. Uklękłaś koło niego nie wywarzając na nią. Twoje łzy przeciskały się przez twoje oczy grupowo. Nie umiałaś się opanować.
- Miałeś wrócić! Obiecałeś mi! - ledwo mówiłaś, ponieważ łzy ci na to nie pozwalały. - Czekałam na ciebie wieki, byłeś tym jedynym! - łzy rozmazywały tonę twojego tuszu na oczach. Nic w tej chwili cię nie obchodziło, w tej chwili straciłaś najcenniejszą rzecz w twoim życiu.
*Bartek*
"Nie wiedziałem gdzie jestem. Znajdowałem się na pustej drodze. Za rogiem słyszałem krzyki, więc poszedłem to sprawdzić. Moje serce biło coraz mocniej. Za rogiem dostrzegłem karetkę, i grupkę zgromadzonych ludzi. Przecisnąłem się. Za rogiem znajomego auta dostrzegłem płaczącą Ciebie. Co ona tu robi? W mojej głowie gromadziło się milion myśli. Podszedłem bliżej, i dostrzegłem coś co mnie zszokowało. Klęczała nade mną, i mówiła słowa które spowodowały u mnie płacz.
- Słońce przecież ja jestem tu! - próbowałem ją przytulić, ale nie umiałem. - jestem tu do cholery! - krzyczałem bezsilnie. Mój głos stał się ochrypły. Łzy spływały jedna za drugą, a ja dalej robiłem sobie nadzieje że mnie usłyszy."
Następnego dnia twoje oczy próbowały się otworzyć, lecz posklejane przez tusz i mokre od płaczu nie pozwalały na to. Bezsilnie wyciągnęłaś rękę spod kołdry. W końcu otworzyłaś oczy, czego żałowałaś. Obok siebie zobaczyłaś puste miejsce. Myślałaś że to sen, ale to wszystko wydarzyło się naprawdę. Twoje serce rozpołowiło się na pół. Nie czułaś sensu życia. Łzy ponownie napełniły twoje oczy, a ty kierując się w stronę kuchni, chwyciłaś coś co mogło by pozwolić ci trafić do wymarzonego miejsca, gdzie ponownie się spotkacie, przytulisz go i całą wieczność będziesz bezpieczna.
Klik <3
Nastał ciepły, słoneczny poranek. Gwałtownie przebudziłaś swoje zaspane oczy, kierując odrazu ku sufitu. Twoje serce biło szybciej niż zwykle. Śniło ci się coś okropnego, coś z czym nigdy byś się nie pogodziła. Wyciągnęłaś z pod kołdry zdrętwiałą rękę pocierając o miejsce obok. Leżał tam, leżał i słodko spał. Twoje serce przystopowało tępo.
Słońce raziło twoje błękitne oczy. Przysunęłaś się do ciepłego ciała drugiej osoby. Wjechałaś ręką w jego gęste, brązowe włosy. Zbliżyłaś twarz do jego, po czym musnęłaś jego soczyste usta.
- Dzień dobry - usłyszałaś poranny, zachrypnięty głos Bartka. Dostałaś gęsiej skórki, przyjemnej gęsiej skórki.
- Cześć kochanie - uśmiechnęłaś się słodko, po czym mocno wtuliłaś się w jego tors. Czułaś się bezpiecznie.
- Co dziś robimy? - rzucił na ciebie znajomy wzrok, uśmiechając się niegrzecznie.
- Kochanie - zaśmiałaś się - pamiętasz co mi obiecałeś? - spytałaś.
- Oczywiście - cicho odwzajemnił do twojego ucha szept. W twoim brzuchu roiło się od motyli.
Niechętnie wstałaś s łóżka, zostawiając go samego. Poszłaś się szykować na dzisiejszy wypad nad jezioro, gdyż szykowałaś się o wiele dłużej. Boso szłaś po drewnianych, skrzpiących panelach idąc w stronę łazienki.
Wyszykowałaś się w niecałe 25 minut. Ubrana w kupioną przez Bartka sukienkę, zeszłaś po schodach do kuchni. Czekał przy blacie kuchennym, wpatrując się w ciebie jak na najpiękniejszą miss świata. Dla niego byłaś nawet kimś więcej niż zwykłą miss, kochał Cię najbardziej na świecie. Sama nie wiedziałaś, co tak naprawdę w Tobie widzi, ale wiedziałaś jedno.. że jesteś jedną szczęściarą.
Podeszłaś go od tyłu, topiąc swój nos w jego gęstych loczkach. Odwrócił głowę w twoją stronę, całując namiętnie twoje usta.
- Jedziemy już? - Otworzył swoje mocno zielone oczy w których mogłabyś tonąć wieki.
- Czekałam aż w końcu to powiesz - Uśmiechnęłaś się i złapałaś go za rękę prowadząc w stronę drzwi wyjściowych. Zamknęłaś dokładnie drzwi, po czym wsadziłaś klucze do mało pojemnej torebki.
Szliście długim korytarzem. Dźwięk waszych kroków obijał się o ściany. Na nich były wymalowane graffiti o różnych animacjach i napisach, cegły wydawały się bardzo słabe w niektórych miejscach nawet ich nie było. Wychodząc z ponurego miejsca, skierowaliście się prosto do czarnego samochodu chłopaka. Kulturalnie otworzył ci drzwi, dając znak żebyś weszła. Czułaś się niemal jak księżniczka, która wreszcie spotkała swojego wymarzonego księcia z bajki na którego czekała wieki.
Jechaliście z Londynu, do najbliższego jeziora, który znajduje się w pobliżu. Wpatrywałaś się całą drogę przez szybę, na szybko przemieszczające się drzewa, nie zamieniając z nim ani słowa. Po godzinie dojechaliście na miejsce. Wyszłaś z samochodu cała zdrętwiała. Skierowałaś się od razu na niedaleko znajdujący się most. Wpatrywałaś się w ludzi, znajdujących się wokół ciebie. Rozmyślałaś.. o niczym. Nagle przerwał ci Bartek.
- Idziemy znaleźć sobie miejsce? - spytał.
- Tak - odpowiedziałaś lekko zdezorientowana. Nie wiedziałaś w sumie co się dzieje. Miałaś w tym momencie dziwne uczucia, nie wiedziałaś czemu.
Idąc z Bartkiem za rękę przemieszczaliście się pomiędzy ludźmi w stronę odludnego miejsca. Rozłożyliście koc, wygodnie na nim siadając. Objął cię ramieniem. Twoje problemy nagle zniknęły. Czułaś wtedy, że nic ci nie grozi, i tak było za każdym razem.
- Źle się czujesz myszko ? - spytał troskliwie.
- Nie - rzuciłaś w jego stronę - Nie, nic mi nie jest.
- Wydajesz się dziwnie rozkojarzona. Jeśli coś cię gryzie to mi powiedz, wiesz że mi możesz wszystko powiedzieć - Uścisk zrobił się mocniejszy, na czole poczułaś ciepłe usta Bartka. Tego ci brakowało. Byłaś zmęczona godzinną jazdą. Chciałaś się przespać też ze względu na to, żeby nie myśleć o tym co cię gryzie. Położyłaś się na jego nogach, i zasnęłaś.
Minęło parę godzin. Otworzyłaś oczy, widząc nad sobą burzę loków które zasłaniają rażące słońce.
- Jest coś do picia?
Bartek usłyszawszy twoje słowa zajrzał do pojemnego koszyka, kiwając przeciwnie głową.
- Mogę po coś pojechać, sklep znajduje się niedaleko nas. - Pokazał swoje białe zęby, wstając z miejsca. - Poczekasz tu? Zaraz wrócę. - Rzucił zalotny uśmiech, i oddalalił się od ciebie.
Siedziałaś na ciepłym, miękkim kocu wpatrując się w falujące fale na jeziorze. Wiatr był lekki i przyjemny. Twoje oczy były podkrążone i niewyspane. Nie chciało ci się jeść. Czekałaś na miśka już całe 30 minut, a przecież powiedział że zaraz wróci. Ze smutkiem na twarzy postanowiłaś poprosić kogoś o podwiezienie do najbliższego sklepu. Martwiłaś się o niego.
Chodząc po okolicy, znalazłaś w końcu osobę która zgodziła się o podwózkę.
- Jak daleko znajduje się ten sklep? - spytałaś zaniepokojona.
- Nie całe 10 minut. - odpowiedział pewnie, patrząc przerażonymi oczyma na twoją twarz.
Twoje bicie serca wzrosło jeszcze bardziej kiedy po drodze wyprzedziła was karetka, która jechała szybciej niż było to możliwe. Zatrzymała się za rogiem, gdzie dostrzegliście dwa wjechane w siebie auta.
- Proszę się zatrzymać! - Nagle krzykłaś.
- ale sklep znajduje się tam - zdziwiony zatrzymał się tak jak mu kazałaś. Wybiegłaś z auta jak poparzona, biegnąc w stronę zdarzenia.
- Proszę się odsunąć - jeden z lekarzy nie pozwolił ci wejść dalej.
- Ja tam musze wejść! - do twoich oczu napełniały się łzy, choć nie byłaś pewna czy aby na pewno z tego powodu którego się spodziewasz. Przecisnęłaś się przez grupę lekarzy, którzy utrudniali ci dostęp. Zobaczyłaś to, czego nie chciałaś. Na asfalcie leżał on. Krew wokół niego z czasem wzrastała. Uklękłaś koło niego nie wywarzając na nią. Twoje łzy przeciskały się przez twoje oczy grupowo. Nie umiałaś się opanować.
- Miałeś wrócić! Obiecałeś mi! - ledwo mówiłaś, ponieważ łzy ci na to nie pozwalały. - Czekałam na ciebie wieki, byłeś tym jedynym! - łzy rozmazywały tonę twojego tuszu na oczach. Nic w tej chwili cię nie obchodziło, w tej chwili straciłaś najcenniejszą rzecz w twoim życiu.
*Bartek*
"Nie wiedziałem gdzie jestem. Znajdowałem się na pustej drodze. Za rogiem słyszałem krzyki, więc poszedłem to sprawdzić. Moje serce biło coraz mocniej. Za rogiem dostrzegłem karetkę, i grupkę zgromadzonych ludzi. Przecisnąłem się. Za rogiem znajomego auta dostrzegłem płaczącą Ciebie. Co ona tu robi? W mojej głowie gromadziło się milion myśli. Podszedłem bliżej, i dostrzegłem coś co mnie zszokowało. Klęczała nade mną, i mówiła słowa które spowodowały u mnie płacz.
- Słońce przecież ja jestem tu! - próbowałem ją przytulić, ale nie umiałem. - jestem tu do cholery! - krzyczałem bezsilnie. Mój głos stał się ochrypły. Łzy spływały jedna za drugą, a ja dalej robiłem sobie nadzieje że mnie usłyszy."
Następnego dnia twoje oczy próbowały się otworzyć, lecz posklejane przez tusz i mokre od płaczu nie pozwalały na to. Bezsilnie wyciągnęłaś rękę spod kołdry. W końcu otworzyłaś oczy, czego żałowałaś. Obok siebie zobaczyłaś puste miejsce. Myślałaś że to sen, ale to wszystko wydarzyło się naprawdę. Twoje serce rozpołowiło się na pół. Nie czułaś sensu życia. Łzy ponownie napełniły twoje oczy, a ty kierując się w stronę kuchni, chwyciłaś coś co mogło by pozwolić ci trafić do wymarzonego miejsca, gdzie ponownie się spotkacie, przytulisz go i całą wieczność będziesz bezpieczna.
Believe
Kolejnyyy. Podoba mi się ostroo <3
------------------------------------------------------------------------------------------------------
WŁĄCZ TO: http://www.youtube.com/watch?v=ML_-d-UFOkg
Siedzisz na zielonej trawie. Słońce otula twoją twarz, a wiatr lekko drażni Twoją szyję. Masz zamknięte oczy, żyjesz wspomnieniami. Niebieskie niebo dodaje uroku dzisiejszemu dniu. W oddali można zauważyć las. Piękne, stare oraz potężne drzewa, które przetrwały tak wiele. Otwierasz ociężałe, zapuchnięte powieki od płaczu. Robisz głęboki oddech i wypuszczasz z swoich płuc powoli powietrze. Twoje ociężałe ręce spoczęły na ziemi, z powrotem zamknęłaś oczy, by cieszyć się tą cudowną chwilą wolności. Zatrzymał się czas dla Ciebie, dla Was. Poczułaś silniejszy wiatr, więc z przerażeniem otworzyłaś oczy. W oddali zobaczyłaś jego, jego smukłą sylwetkę oraz skąpane w letnim słońcu ciemne włosy. Na sobie miał tą samą bluzkę co zwykle, jego ulubioną białą w czarne paski, szelki oraz pomarańczowe zagięte spodnie. To był Twój Michał ten, którego tak bardzo kochałaś. Byłaś z nim 3 piękne lata, potem nastała przerwa, ale trwała ona tylko tydzień. Teraz znów jesteście razem.
- Hej Piękna – Powiedział całując delikatnie Twój policzek i siadając obok –Nad czym tak rozmyślasz – Zapytał.
- Myślę nad nami i nad tym dlaczego spotykamy się tylko tutaj. To takie dziwne Michał – Powiedziałaś spoglądając na niego ukradkiem.
- Płakałaś – Zauważył, podnosząc Twój podbródek do góry. Przysunął się do Ciebie i musnął Twoje usta tak delikatnie, jak jest skrzydło motyla. – Coś się stało ? – Zapytał zaniepokojony
- Michał rzeczywistość. Ona mnie zabija, codzienne życie jest przygniatające. Gdy Cię nie widzę, nie słyszę jakaś cząstka mnie umiera. Potrzebuję Cię – Szepnęłaś lekko dosłyszalnie przysuwając się do niego i kładąc głowę na jego torsie.
- [ T.I ] przecież jestem. Wiesz, że Cię kocham i zawsze będę. Kochałem, kocham i będę kochać, już na wieki. Skradłaś moje serce i nie zamierzasz mi go już oddać – Otulił twoje ucho słodkim głosem, przejeżdżając delikatnie nosem wzdłuż linii szyi.
- Jestem tutaj i Ty też, cieszę się, że mamy siebie. To Ty pomagasz mi przetrwać, jesteś ze mną, pomimo wszystko, choć ludzie obrzydliwie kłamią na Twój temat.
- [ T.I ] Ludzie mówią prawdę, musisz im uwierzyć i zacząć żyć z tą świadomością. – Odpowiedział Ci jednym z najsłodszych uśmiechów. Spojrzał na Ciebie i odgarnął niesforny kosmyk włosów opadający na Twoją twarz.
- Michał wiem swoje, to niemożliwe. Kocham Cię i nic tego nie zmieni…
- Wiem, że mnie kochasz, ja Ciebie także. Wszystkie te chwile w przeszłości są najcudowniejszą rzeczą jaką kiedykolwiek mogłem sobie wyobrazić. – Złożył kolejny pocałunek na Twoich ustach, tym razem mocniejszy, wyraźniejszy. – Miłość przynosi ból i rozczarowanie. To nie tylko uśmiech to także cierpienie i łzy smutku.
- Ale kochanie ja to wiem, przecież Ty mnie tego nauczyłeś. – Odpowiedziałaś mu, przytuliłaś się do niego mocno, tak jakby zaraz miał gdzieś odejść.
- Pamiętam i żałuję, że teraz nie możesz zacząć żyć normalnie. – Powiedział z wyrzutem
- Niczego nie musisz żałować, przecież kocham Cię ponad wszystko. – Wydałaś ciche słowa z swoich ust spoglądając prosto w jego oczy.
- Ja Ciebie też kruszynko, nawet nie wiesz jak bardzo mi na Tobie zależy. Musisz jednak wrócić do rzeczywistości.
- To jest moja rzeczywistość
- Wiem i cieszę się, że tak bardzo mnie kochasz…
- Jestem od Ciebie uzależniona – Powiedziałaś z powagą, podnosząc wzrok wprost na niebo. Próbowałaś doszukać się jakiś znaków, kształtów chmur, ale było ono spektakularnie czyste.
- Wiem i musisz to zmienić, ponieważ to nie jest zdrowe. Musisz nauczyć się żyć beze mnie, musisz po prostu żyć. – Powiedział lekko dosłyszalnie, tak jakby mówił sam do siebie.
- Ale po co, ja tego nie chcę. Chyba, że Ty mnie nie chcesz, to odejdę nawet teraz – Stwierdziłaś i podniosłaś się. Chłopak szybko złapał Cię za rękę i usadowił z powrotem na ziemi.
- [ T.I ] pamiętasz wypadek, który był pół roku temu ? – Zapytał z nadzieją w oczach.
- Jakbym mogła zapomnieć, przecież ledwo wyszliśmy z tego żywi.
- Kochanie, Ty wyszłaś – Szepnął Ci na ucho i spojrzał prosto w oczy przeszywając Cię nimi na wylot – Nie przeżyłem tego. Zginąłem po 3 godzinach reanimacji. – Dodał uśmiechając się blado
- Nie ! – Krzyknęłaś tylko, a po Twoich policzkach zaczęły spływać łzy – To co ludzie mówią, to, że Ty nie żyjesz, to nie może być prawda – Krzyczałaś mu prosto w twarz, a on nadal ze spokojem patrzył na Ciebie. Złapał Twoją dłoń i pocałował ją delikatnie.
- Skarbie, miłość wymaga poświęceń. Musiałem uderzyć w któryś z boków. Myśl, że zabrakło by na tym świecie Ciebie, za bardzo mnie bolała. – Powiedział spoglądając na Twoją trzęsącą się dłoń.
- Przecież mnie kochasz – Szepnęłaś
- Oczywiście, że tak – Zaśmiał się słodko – Zawsze już będę – Dodał.
- Ja Cię też kocham. – Powiedziałaś i rzuciłaś mu się na szyję, pozwalając by kolejne łzy spłynęły po Twoich policzkach.
- To także wiem – Pogłaskał Cię po głowie. –Musisz przestać, żyć przeszłością. Musisz wziąć się w garść i zacząć żyć na nowo. [ T.I ] zawsze będę nad Tobą czuwał, zawsze przy Tobie będę, choć mnie nie dostrzeżesz. Wiem, że to ciężkie, ale obiecaj mi to, obiecaj, że przestaniesz żyć przeszłością, ponieważ zależy mi na Twoim szczęściu – Poprosił
- Lou, ja nie mogę być szczęśliwa bez Ciebie.
- Przecież, zawsze przy Tobie będę – Stwierdził – Tutaj – Wskazał na Twoje serce.
- Kocham Cię zbyt mocno.
- Ja Ciebie też, dlatego musisz przestać żyć przeszłością. Musisz ruszyć z miejsca i iść dalej, bo życie na mnie się nie kończy.
- Moje się już skończyło – Szepnęłaś cicho
- Nie mów tak. Zacznij żyć – Pocałował Cię w policzek, przytulając do siebie, kolejny raz. Odgarnął Twoje słone łzy z policzków.
- Żyję, jestem tutaj i Ty też.
- Nie [ T.I ] ja jestem tylko w Twojej głowie, chcesz na siłę utrzymać mnie przy życiu. To jest bardzo kochane, ale niezdrowe. Pozostaw mnie w sercu, ale nie w rzeczywistości. W przyszłości nie ma dla mnie miejsca. Obiecaj.
- Kocham Cię Michaś, obiecuję – Powiedziałaś szeptem. Spojrzałaś w jego oczy i uśmiechnęłaś się blado.
- Wszystko będzie dobrze, Kocham Cię – Pocałował Cię i zniknął. Zostałaś sama na pustym cmentarzu, słońce już dawno schowało się za horyzontem a Ty zaczęłaś płakać, głośno z bólu i tęsknoty. Spojrzałaś na nagrobek, który okazał się prawdziwy. Położyłaś się obok niego.
- [ T.I ] – Usłyszałaś krzyk za sobą. To był Igor biegnący w Twoją stronę – Baliśmy się o Ciebie – Powiedział mocno Cię do siebie przytulając
- On odszedł – Wydukałaś przez łzy
- Nie prawda, on jest z nami. Jest naszym Aniołem Stróżem, zawsze nim był. – Powiedział
- Rozmawiałam z nim – Stwierdziłaś
- Wiem, słyszałem – Uśmiechnął się słodko – On nie wróci do świata żywych. Ale o ile będziemy o nim pamiętać, o ile będziemy postępować tak jak on. O ile będziemy go wspominać z uśmiechem na twarzy, on nie zginie. Ma stałe miejsce w naszych sercach – Dopowiedział a po jego policzku spłynęła pojedyncza, samotna łza.
------------------------------------------------------------------------------------------------------
Płaczę. <3 Czy ktoś mnie w końcu przytuli ? :c
piątek, 12 lipca 2013
Born To Be Somebody.
Oceniajcie.:*
W czasie czytania włączcie piosenkę : Muzyyka. <3
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
To miał być twój najlepszy dzień w życiu. Dostałaś się na najlepszy uniwersytet w mieście. Wychodząc ze swojego auta, spojrzałaś na plan lekcji i wzięłaś łyka coca coli, którą miałaś w ręku. Idąc przed siebie dostrzegłaś wysokiego chłopaka, który po chwili się odwrócił i wylał na ciebie twój napój.
- Cholera! - krzyknęłaś, wycierając swój mokry dekolt.
- Dlaczego się denerwujesz? Tak ci lepiej - łobuzersko się uśmiechnął.
Przewróciłaś oczami i ominęłaś go, lekko udejrzając ramieniem o jego mięsień.
- Gdzieś ci się spieszy? Lekcji jeszcze nie ma. - Krzyknął.
W tej chwili się zatrzymałaś i do niego wróciłaś.
- Przeproś mnie. - powiedziałaś stanowczo.
- Co?
- Przeproś mnie. - krzyknęłaś głośniej
- Dlaczego miałbym to robić? Serio. Tak jest lepiej. Powinnaś mi dziękować - przysunął się do ciebie.
- Znam wiele takich jak ty. Odkupisz mi tą cole i Będziesz mnie przepraszał do końca życia.
- Czy to groźba? - zaśmiał się.
- Przeproś mnie albo zacznę krzyczeć. Teraz ci grożę.
- Krzycz, a zacznę krzyczeć razem z tobą. To obietnica.
W tej chwili otworzyłaś szeroko usta i wydAałaś z siebie głośny pisk. Wszystkie spojrzenia skierowały się na ciebie. Chłopak wydawał się nie ruszony, a po chwili zaczął krzyczeć głośniej od ciebie.
- Myślałem że umiesz lepiej - zaśmiał się
Znów mając zamiar go wyminąć poczułaś mocny uścisk ręki na swoim ramieniu.
- Jestem Krystian.
*Kolejny dzień*
Podjechałaś pod szkołę i wysiadłaś z auta. Trzasnęłaś drzwiami i ruszyłaś w stronę budynku.
- Przepraszam - przed twoimi oczami pojawił się on z puszką coca coli.
Lekko się uśmiechnęłaś i wzięłaś od niego prezent.
Okazało się że macie razem pare lekcji. Na każdej siedzieliście razem.
*Dzeń 3*
Pod twoim domem pojawił się nieznajomy samochód. Kiedy zeszłaś na dół kierując się do swojego auta, z czarnego volvo wysiadł Krystian.
- Od teraz ja cię zawożę. - uśmiechnął się.
Wsiedliście do samochodu i już po chwili byliście pod szkołą. Chłopak złapał cię za nadgarstek i zaprowadził w miejsce gdzie dwa dni temu się poznaliście.
- Przzepraszam - wyjął zza siebie puszkę coli.
Znów siedzieliście razem. Na lekcjach. Na przerwach. Na stołówce.
*Dzień 4*
Krystian wręczył ci kolejną puszkę coli. W tym miejscu co zawsze. O tym samym czasie.
Opowiedział ci o swojej miłości do muzyki. Już wiedziałaś dlaczego tak głośno krzyczy.
- Zaśpiewaj dla mnie
- Nie, nie robiłem tego od śmierci rodziców.
- Proszę.
- Zaśpiewam, ale nie teraz.
- Obiecujesz?
- Oboecuję.
*Dzień 5*
Cola. Znów kolejna cola. Już miałaś ich dosyć. Twój brzuch źle na nie reagował. Zamiast iść do szkoły Krystiann zakrył ci oczy opaską i prowadził do nieznanego ci miejsca. Kiedy zdjął opaskę, twojemu obrazowi pokazał się niesamowity las który ścielił się u twoich stóp. Staliście na wzgórzu.
- Tutaj możesz krzyczeć do woli. - uśmiechnął się i złapał twoją rękę.
*Dzień 6*
Kolejna puszka znanego ci już dobrze picia. Mimo że zawsze wyglądał na szczęśliwego, nigdy nie uśmiechał się tak szczerze jak wtedy kiedy wręczał ci colę. Nie potrafiłas mu odmówić.Chłopak złapał cię za rękę i ruszyliście w kierunku szkoły. Nie uczyłas się. Wieczorami wychodziłaś z nim na dwór. Leżeliście na trawie i patrzyliście w gwiazdy.
- Co byś zmieniła w swoim życiu?
- Chyba nic - spojrzałaś na niego. A Ty?
- Ja bym zmienił twoje nazwisko. - uśmiechnął się.
*Noc*
Obudził cię telefon. Szybko za niego złapałaś i nacisnęłaś zieloną słuchawkę.
- Kocham cię - usłyszałaś słodki głos, który rozpoznałabyś wszędzie.
Na twojej twarzy wymalował się uśmiech.
- Ja ciebie też.
*Dzień 7*
Obudziłaś się i wyjrzałaś przez okno. Krystiana samochodu nie było widać. Przetarłaś oczy i szybko się ubrałaś. Zeszłaś na dół po schoodach i dostrzegłaś rodziców którzy stoją ze smutnymi minami.
- Co się stało ?- serce coraz bardziej ci biło.
- Była tu rano mama Krystiana. On nie żyje. Od lat walczył z rakiem. Wczoraj wieczorem jednak niestety przegrał walkę. przed śmiercią dał swojej mamie i powiedzial aby ci to dała.- twój tata wyjął kamerę i dał ci ją do ręki włączając nagranie.
W tej chwili ukazała ci się twarz Krysyiana który z przekrwionymi oczami patrzy w kamerę. Mimo trudności jakie sprawiało mu uśmiechnięcie się, zrobił to. W ręku trzymał gitarę.
- Obiecałem komuś że zaśpiewam. - powiedział - Dziś to zrobię. - poruszył ręką o struny i wydał ze swoich ust dźwięk który rozprowadził się po całym twoim ciele. Nie wiedziałas kiedy po twoich policzkach spłonęły łzy. Mimo że serce właśnie pękło ci na kawałki, obejrzałaś do końca. Kiedy przestał grać, to tak jakbyś przestała też oddychać.
- To nie prawda. - wybiegłaś z domu i wsiadłaś do samochodu. Podjeachałaś pod szkołę i stanęłaś w miejscu w którym poznałaś swojego anioła. Na ziemi leżała puszka coli i kartka. Ze łzami w oczach ją podniosłaś.
"Miałem cię przepraszać aż do śmierci. Chyba mi się udało. Kocham Cię - Krystian"
czwartek, 11 lipca 2013
One Way Or Another
Pozdro. <3
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Najbardziej
boli odejście osób które obiecywały że będą z nami w najgorszych momentach.
Chłopak, który potrafił bez wyjaśnienia wyjść i zostawic mnie samą. Był w
stanie upokorzyć mnie wśród znajomych, doskonale dawał sobie radę z wymyślaniem nowych kłamstw. A ja nic nie
mogłam zrobić żeby to zmienić. Bez względu na wszystko kochałam go, chociaż
wykańczało mnie to psychicznie. Moja historia zaczyna się tam gdzie kończy się
dobro a zaczyna się zło. Której droga nie jest usłana różami tylko kamieniami i
cierniami.
*10 dni
wcześniej*
Siedziałam
sama w pustym domu otulona kocem z gorącą czekolada w ręce. Była godzina 23:05.
Czekałam aż Marcin wróci. Powiedział że idzie do kolegi. Przytaknęłam jak
zawsze chociaż nie wiedziałam czy to prawda. Siedziałam jeszcze pół godziny
oglądając jakieś beznadziejne filmy w telewizji. W końcu znudziło mi się to
czekanie. Powolnym krokiem kierowałam się w stronę sypialni. Leżąc cały czas
rozmyślałam o ty związku. Po głowie chodziło mi tysiące pytań. Ale jedno nie
dawało mi spokoju. *Czy ten związek ma przyszłość, szczęśliwą przyszłość*. Z
zamyślenia wyprowadził mnie odgłos otwierających się drzwi. Nie miałam ochoty
wpadać z nim w gadkę więc odwróciłaś się na drugi bok i próbowałaś zasnąć.
Następnego
dnia obudziłaś się o 8. Nie mogłam już
zasnąć więc zwlokłam się z łóżka i powędrowałam do łazienki. Ubrałam się w szare,
duże dresy, białą koszulkę na ramiączka. Włosy spięłam w rozwalający się kok i
poszłam do kuchni aby coś zjeść. Jak zwykle były to płatki czekoladowe z
mlekiem. Zalałam płatki i usiadłam do stołu. Po chwili wszedł Marcin.
P- Cześć słońce.-
mówił schylając się aby dać ci słodkiego buziaka w policzek jednak nie udało mu
się to bo się odwróciłam.- Ej co jest ?
T- Gdzie
byłeś ?
P- Mówiłem że
u Huberta. Znowu zaczynasz ?
T- Tak, znowu
zaczynam. Mam dosyć tego że wychodzisz gdzieś z kumplami a mnie zostawiasz
samą.- powiedziałam uniesionym głosem wstając od stołu.
P- Możesz
skończyć te wywody.
T- Nie, nie mogę ! Dziś jadę na imprezę z Mileną więc
nie będzie mnie na noc.
P- Nie ma
opcji ! Dzisiaj jestem w domu a ty będziesz ze mną.
T- Nawet na
to nie licz. Zobaczysz jak to jest.- powiedziałam stanowczo wychodząc z kuchni.
Marcin stał jak wryty i nie mógł uwierzyć że się mu postawiłaś.
Na imprezę
umówiłam się o 19:00. Jak zawsze ogarnęłam dom i poszłam na małe zakupy.
Rozpakowałam reklamówki i zaczęłaś się szykować. Była już 17. Złapałam za
kosmetyczkę która stała na półce w sypialni i ruszyłam do łazienki. Wlałam wodę
do wanny aby móc się wykąpać. Efekt końcowy był rewelacyjny. Miałam lekki
makijaż oraz włosy lekko pofalowane. Czarne szpilki na platformie oraz czarną
sukienkę z dłuższym tyłem. Złapałam za torebkę i wyszłaś z domu. Twoja
przyjaciółka już czekała. Wyglądała również bardzo ładnie. W klubie byłyście o 19:30. Klub wypełniało
wyjątkowo dużo ludzi. Zajęłam stolik i poprosiłam o drinka. Po jakimś czasie
ruszyłaś na parkiet. Tańczyłyśmy we dwie. W pewnym momencie chłopak zaprosił
cię do tańca. Miał ciemne włosy i niebieskie oczy. Na sobie miał koszulę w kratkę
i czarne spodnie. Zgodziłam się. W tym momencie leciała wola piosenka. Chłopak
delikatnie się uśmiechnął pokazując swoje białe ząbki. Ja również odwzajemniłam
uśmiech.
M- Hej.
Jestem Mateusz a ty to ?
T- Paula.
Miło mi.
M- Masz może
ochotę zatańczyć ?
T- Jasne.
Chłopak złapał
mnie w pasie. Kołysaliśmy się w rytm muzyki.
Bez przerwy rozmawialiśmy, bo łączyło nas bardzo dużo tematów. W pewnej chwili
cos kazało mi spojrzeć w bok. Zobaczyłam Marcin stojącego w drzwiach. Wyglądał
jakby zaraz miał nas oboje zamordować. Marcin zdenerwowany szedł w moją stronę.
P- Co ty
robisz ?- powiedział stojąc pół metra od ciebie.
M- Kto to ?
Co jest ?- mówił zdezorientowany.
T- Tańczę i
nie mam zamiaru przestawać. A tak w ogóle to co ty tu robisz ?
P- Chciałem
zobaczyć czy wszystko w porządku. Ale chyba ktoś już się tobą zajął.
M- To twój
chłopak ?
P- Tak jestem
jej chłopakiem. A ty masz się odwalić od niej ! Już !- powiedział podchodząc
coraz bliżej do Mateusza.
M-Bo co mi
zrobisz ?
Marcin nie czekał długo tylko z pięści uderzył
Mateusza w twarz, a ten padł na ziemię.
T- Patryk
zwariowałeś ?! Do niczego między nami nie doszło ! Dlaczego to zrobiłeś ?-
szybko ukucnęłam i pomogłam chłopakowi wstać. Z jego wargi kapała krew.
P- Broń go
dalej. ! Wracamy do domu i sobie wtedy porozmawiamy.
T- MY ?! Już
nie ma nas. I nigdy nie było ! To koniec słyszysz ?
------------------------------------------------------------------------------------------
Hahahahah nie
mam wyczucia ale sponio. Ja już kończę Siemson Mordyy. <3
Bohateoooooowie. *.*
Sylwia (17 lat)- Ładna, inteligentna. Lubi imprezować. Przyjaźni się z Klaudią.
Klaudia (17 lat)- Skromna, nerwowa, niezdecydowana. Jest dziewczyną Marcina oraz przyjaciółka Sylwi.
Marcin (18 lat)- skate. Jeździ na BMX. Źle traktuje Klaudie. Jest z nią od roku. Nie znosi konkurencji.
Mateusz (17 lat)- Sympatyczny, przystojny chłopak. Zauroczony w Klaudi.
As Long As You Love Me
To mój pierwszy. Więc nie będzie idealny. Starałam się. <3 Będzie jeszcze 2 część. :)
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Na imię masz Ewelinai masz 16 lat. Mieszkasz w Londynie.
Jesteś sama bo twoi rodzince zginęli w wypadku samochodowym 3 lata temu. Twoją
najlepszą przyjaciółką jestMartyna. Zakochana jesteś w Patryku.
*Pewnego dnia w szkole*
Stoisz pod swoją szawka i czekasz na Martynę. Rozglądasz się
ale jej nie widzisz, więc postanawiasz napisać smsa.
-Gdzie jesteś ? Czekam na Ciebie od 15 minut.-
Nie musiałaś długo czekać na odpowiedz.
-Jestem chora nie
dam rady być w szkole. Przepraszam :**
Lekko zdenerwowana szłaś w stronę klasy, gdy nagle się
potknęłaś i padłaś jak długa na podłogę w szkolnym korytarzu.
P- Ups ! Przepraszm.- mówił Patryk kucając i pomagając ci
wstać.
T- Nic się nie stało- wydukałaś wtapiając się w jego
niebieskie oczy.
P- Okej- Chłopak posłał ci słodki uśmiech i pomógł ci
wstać.- Jestem Patryk.
T- Ewelina.’
P- Ładnie. Yyy dam ci swój numer to może kiedyś gdzieś
pójdziemy żebym mógł ci wynagrodzić ten incydent.?
T- Ok.- wzięłas jego telefon do reki i wpisałas numer.
P- Napisze.- powiedział po czym poszedł w stronę klasy
matematycznej.
Lekcje trwały do 15. Szybko
doleciałaś do szawki złapałaś torebkę i pognałaś do domu. Byłaś już pełnoletnia
więc mogłas mieszkać sama.
Wchodząc przez furtke do domu zobaczyłaś przed drzwiami
wielki bukiet kwiatów a mianowicie czerwonych róż. Zdziwiona zauważyłaś kartkę
i zaczęłaś ją czytać.
‘’Cześć piękna. Nie napisałem sms’a więc postanowiłem zrobić
ci niespodziankę. Martyna pomogła mi i dała twój adres. Zabieram cię dzisiaj na
‘randkę’. Będę po Ciebie o 19.’’
Uśmiechnęłaś się jak głupia. Byłaś mega szczęśliwa. Weszłas
do domu i zaczęłaś się szykować. Była godzina 16. Zdążyłaś troche posprzątać.
Weszłaś do sypialni i stanęłas przed szafą. W oczy wpadła ci
sukienka czarno-morelowa. Wzięłaś do tego czarne szpilki. Wykąpałas się. Efek
końcowy był rewelacyjny. Miałas lekki makijaż oraz delikatnie pokręcone włosy.
Usiadłas jeszczę na chwilę. Byłaś w szoku że wyrobiłas się na czas. Usłyszałaś
odgłos dźwonka do drzwi. Podeszłas i otworzyłaś je. To Patryk stojący w
granatowej marynarce z różą w ręce.
P- WoW *.* wyglądasz ślicznie.- chłopak wręczył ci różyczkę.
T- Dziękuje nawzajem.
P- Idziemy ?
T- Jasne.-
Szłaś z nim za rękę czułaś się wspaniale. Jednak to
szczęście nie potrwało długo. Usłyszałas swój telefon dzwoniący w twojej
torebce. To mama Martyny. Przestraszyłaś się i miałaś racje, ona płakała.
T- C-co s-się stało ?
M- Ewelinko. Przyjedź do szpitala. Martyne potrącił samochód
jest w bardzo ciężkim stanie.- wydukała poczym rozpłakała się.
T- Już jadę.-rozłączyłas się.- ja przepraszam ale muszę
jechac do szpitala.
P- Co się stało ?
T- Moja najlepsza przyjaciółka jest w szpitalu.
P- Martyna ?! O, nie. Musimy szybko zadzwonic do Huberta.
T- Masz racje.
Patryk szybko wyjął telefon i wykonal telefon.
P- Stary szyb..
H- Wiem. Jestem tu ! Przyjedź do mnie bo nie wytrzymam.- On
też płakał.
Szybko wróciliście do domu. Zabraliście samochód i
ruszyliście w strone szpitala.
*15 minut później*
Idziesz długim korytarzem. Praktycznie to po rozpacz, łzy i
smutek. Nic innego tam na ciebie nie czekało. Patryk cały czas obejmował cie i
próbował uspokoić, jednak bezskutecznie.
Długo czekaliście na jakiekolwiek wieści. Po kilkunastu
minutach wyszedł lekarz ze zrezygnowaną miną.
L- Przykro nam.- powiedzial po czym poszedł.
Tobie załamał się swiat. Padłas na ziemię i zaczęłas płakać.
Patryk kucnął przy tobie i złapał cie za rękę.
P- Wiem jak się czujesz. Nie martw się ja będę z tobą. Będę
cię wspieral razem z…- chłopak się odwrócił aby spojrzeć na Huberta jednak jego
nie było. On momentalnie zbystrzał i podniósł się.- Może pani chwileczkę przy
niej posiedzieć.
Patryk Wybiegł ze szpitala. Bał się że Hubert może cos sobie
zrobić. W sumie on nie widział świata poza Martyną. Kochał ja całym sercem.
Trochę w marnym
miejscu i trochę spóźniony za co bardzo przepraszam. <33
wtorek, 9 lipca 2013
Patryk (17 lat)- przystojny, miły chłopak. Każda dzieczyna na niego leci. Jeździ na BMX. Skromny. Nie ma dziewczyny.
Hubert (17 lat)- najlepszy przyjaciel Patryka. Ma dziewczynę, Martynę. Są razem od 2 lat. Hubert jeździ na desce.
Martyna (16 lat)- Miła, mądra i sympatyczna dziewczyna. Spotyka się z Hubertem. Jej pasją jest gra w piłkę nożną. Przyjaźni się z Eweliną.
Ewelina ( 16 lat)- najlepsza przyjaciółka Martyny. Jest cichą i zamkniętą w sobie dziewczyną. Nie ma chłopaka, lecz zakochana jest w Patryku.
Postaram się wstawić historię wieczorem.
Pa miśkii <33
Subskrybuj:
Posty (Atom)